szlak na rysy zdjęcia

Kultowe Rysy, będące najwyżej położonym szczytem w całym łańcuchu tatrzańskim, na który prowadzi znakowany szlak turystyczny, 08.00-19.00 – wejście na Rysy, czas wolny (obiad, zakup pamiątek itp.) 19.30 – powrót do hotelu w Popradzie. 4.09.2022 (niedziela) 08.30 – śniadanie. 09.30 – przejazd do Czerwonego Klasztoru, spacer nad Dunajcem z widokiem na Pieniny, obiad. 23.00 – przyjazd do Warszawy. Poszedł na Rysy w japonkach. Zdobycie szczytu uczcił piwem [ZDJĘCIA INTERNAUTY] Szlakiem na Rysy od słowackiej strony często wchodzą ci turyści, którzy wiedzą, że nie podołają trudom Wejście na Rysy od Morskiego Oka.Rysy - najwyższy szczyt górski w Polsce.0:00 Morskie Oko2:07 Wejście na Czarny Staw3:51 Czarny Staw5:22 Szlak na szczyt Rysó To odcinek szlaku na Rysy. Tędy właśnie chodzą osoby, które chcą zdobyć najwyższy szczyt Polski. Szlak nad staw jest łatwy, przyjemny i widokowy. Dojdziesz tam już w niewiele ponad godzinę. Gdy już będziesz na miejscu, to oprócz stawu warto wybrać się do symbolicznego cmentarza pod Osterwą. To tylko kilka minut drogi. Site De Rencontre Sérieux Et Gratuit Pour Les Femmes. Bezpieczeństwo: Kluczowe trudności to: 1. LAWINY. Podejście żlebem od Czarnego Stawu oraz sama rysa znane są z potężnych lawin. Dość przypomnieć, że to właśnie w tym miejscu, pod lawiną, która miała 13 hektarów i masę 26 tys. ton (!) zginęło 8 licealistów z Tych. To największa tragedia w dotychczasowej historii turystyki tatrzańskiej. 2. RYSA I EKSPOZYCJE POD SZCZYTEM. W górnych partiach zaczynają się trudności techniczne. Podejście Rysą jest strome i w przypadku słabo związanego śniegu lub oblodzenia można polecieć kilkadziesiąt metrów do podnóża rysy. Konieczna umiejętność sprawnego posługiwania się czekanem i rakami. Od przełęczy do szczytu szlak trawersuje niebezpiecznie nad urwiskiem. Łańcuchy, spora ekspozycja, konieczność przejścia tuż nad przepaścią kilku metrów, śnieg często wywiany, oblodzenia - nierzadko się zdarza, że przy gorszych warunkach trzeba się wycofać dosłownie 15 metrów od szczytu… Należy pamiętać, że zimą trudności zależą w ogromnym stopniu od aktualnych warunków. Zupełnie inne zagrożenia czyhają, gdy robi się lawinowa „dwójka”, a do tego słońce zaczyna mocno prażyć i podnosi się temperatura na północno-zachodnich stokach Rysów – wtedy kluczowym niebezpieczeństwem będzie możliwość zejścia lawiny którymś ze żlebów do Czarnego Stawu. Zupełnie inaczej będzie, gdy np. śniegu mało, mocno związany, lawinowa „jedynka”, ale sporo oblodzeń – wtedy niebezpiecznie może być podczas podchodzenia Rysą lub na eksponowanym trawersie tuż pod szczytem. Jeżeli dopiero zaczynacie zimową przygodę z Tatrami, Rysy nie są dla Was! Na początek polecam podejście na Goryczkowe Czuby i Kasprowy, na Trzydniowański Wierch lub Grzesia. Średniozaawansowanym polecam wędrówkę pasmem Czerwonych Wierchów lub Kościelec. Opis podejścia: Nie będę opisywał samego przejścia od Palenicy do Morskiego Oka – zazwyczaj droga jest odśnieżona i idzie się mniej-więcej tyle, co w lecie. Aby oszczędzić sobie 2h uciążliwego marszu, warto rozważyć nocleg w Morskim Oku. Morskie Oko - Czarny Staw pod Rysami Z Morskiego Oka na szczyt 4-6 godzin. Z wyżej opisanych przyczyn spod Moka powinniście wyruszyć najpóźniej o godz. 6, tak, by zdążyć zejść za bulę zanim słońce zacznie ok. godz. 13-14 oświetlać północno-zachodnie zbocza Rysów, co sprzyja schodzeniu lawin. Ja na środku zamarzniętej tafli Morskiego Oka byłem o 7, ale czasu letniego (była już połowa marca). Wrażenia niesamowite – wokół stawu pusto, bezwietrznie i absolutnie cicho. Nad stawem unosiła się mgła, ale szczyty były już skąpane w słońcu. O ile grubość pokrywy lodowej na Morskim Oku na to pozwala (jest świeżo wydeptany szlak przez środek zamarzniętego stawu), należy iść po lodzie – jest to znacznie wygodniejsze i bezpieczniejsze, niż wędrówka dookoła, wzdłuż wylotów żlebów, którymi czasami lubi polecieć śnieg. Za Morskim Okiem czeka męczące podejście pod Czarny Staw pod Rysami. Gdy tylko warunki pozwalają, przekraczamy go w ten sam sposób, co Morskie Oko – najkrótszą drogą przez środek zamarzniętej tafli. Czarny Staw pod Rysami - Rysa: Za stawem czeka nas kolejne mozolne podejście – tym razem będzie tak aż do szczytu. Przebieg podejścia od Czarnego Stawu pod Rysami do Rysy wymaga indywidualnego oszacowania warunków. Najczęściej (co nie oznacza, że tak będzie w dniu Waszego podejścia!) optymalna droga prowadzi: zakosami w stronę progu, obejście progu żlebem (niestety nie ma innej możliwości, choć żlebem tym lubi polecieć coś dużego), zaraz za progiem trawersem na lewo w stronę Buli i na wprost lub zakosami w kierunku wylotu Rysy. Ten właśnie odcinek – od Czarnego Stawu przez Bulę do wylotu Rysy – jest najbardziej niebezpieczny lawinowo, a w przypadku załamania pogody, gdy widoczność spada a ślady zawiewa, również topograficznie. Dalej zaczynają się trudności raczej techniczne, niż lawinowe. Rysą na szczyt: Podejście mozolne, zgubić się nie da, ale Rysa jest miejscami bardzo stroma – raki, czekan, kask i umiejętność posługiwania się nimi konieczne!!! Można polecieć, zwłaszcza gdy śnieg jest słabo związany lub są oblodzenia. Jako, że podchodzimy wąską i stromą rynną, trzeba również uważać na spadające Rysą obiekty – kamienie/bryły lodu strącone przez osoby idące wyżej, skiturowców (w końcu Rysa to jeden z kultowych zjazdów), a zdarza się również, że trzeba odskakiwać przed zsuwającym się z góry innym piechurem (nie ma tygodnia, by ktoś Rysą nie zleciał). Pamiętajcie również, że łatwiej jest wejść, niż zejść. Jeśli warunki są ciężkie, lepiej w porę odpuścić. Po godzinie trudnego i mozolnego podejścia Rysą dochodzimy do przełączki. Po ponad 3h marszu zacienioną i ponurą ścianą północną z radością witam na grani słońce i wspaniałe widoki w kierunku wschodnim. Na przełączce i na grani radzę uważać na ew. nawiane depozyty śniegu. Co prawda do szczytu zostało nie więcej, niż 200 metrów, ale warto odpocząć – ostatni odcinek granią jest dość trudny technicznie. Podejście rozpoczyna się przyjemną, choć eksponowaną graniówką, ale po chwili, tuż pod szczytem, czeka nas bardzo nieprzyjemny trawers nad urwiskiem. Ponownie – w zależności od warunków – może być dość łatwy lub baaardzo niebezpieczny. Miejsce, choć oddalone od szczytu o 30 m, nierzadko staje się miejscem odwrotu, szczególnie, gdy zalegają tam depozyty śniegu lub jest oblodzenie. Wycof 30 metrów przed kultowym szczytem musi boleć, tym bardziej czapki z głów dla tych, którzy potrafią podjąć tak dojrzałą decyzję. Najtrudniejszy fragment został ubezpieczony łańcuchem, choć w warunkach zimowych na niewiele się on zda – no chyba że macie uprząż z zestawem ferratowym, to można się do łańcucha wpiąć. Po przejściu emocjonującego fragmentu czeka nas zasłużona nagroda – satysfakcja ze zdobycia najwyższego polskiego szczytu zimą oraz wspaniałe widoki. Jako że pogoda była doskonała, lawinowa „jedynka” i świetnie związany śnieg, polski wierzchołek okupowało kilkanaście osób. Po pamiątkowej fotce szybko uciekłem na wierzchołek słowacki, by delektować się widokami, choć i tam o samotności mogłem tylko pomarzyć. Widoczność doskonała, bezchmurne niebo, gdyby nie mróz, mógłbym się tak gapić do wieczora… :) Szczególnie imponująco prezentuje się z wierzchołka słowackiego masyw Wysokiej i Gerlach. Powrót taki sam, tylko trudniejszy. ;) Zarówno trawers pod szczytem jak i zejście Rysą są trudniejsze technicznie i bardziej niebezpieczne właśnie w tym kierunku. Trzeba zachować koncentrację, by nie zjechać do Buli w trybie ekspresowym. Niestety tego typu wypadki śmiertelne zdarzają się pod Rysami co roku. Podsumowując – trasa piękna, ale wymagająca i w zależności od warunków umiarkowanie lub bardzo niebezpieczna. Cierpliwie czekałem na optymalne warunki i w końcu się doczekałem – delikatny mróz, lawinowa „jedynka”, dobrze związany „gips”, bezchmurne niebo – czego chcieć więcej? Było to moje najbardziej udane wyjście zimowe w Tatry. Polecam wam to samo – czekać cierpliwie na optymalne warunki, by delektować się zdobywaniem Rysów jak dobrym winem. Wróć do strony wyszukiwania Może zainteresuje Cię również: 1:00h Spacerem: Krupówki Wśród tłumów, wrzeszczących przekupniów, dziwacznej mieszaniny dźwięków i zapachów. W poszukiwaniu dawnego Zakopanego. 2016-02-05 1:30h Spacerem: na Antałówkę Śladami Witkiewiczów, wśród najpiękniejszych realizacji stylu zakopiańskiego, po piękne widoki z Antałówki 2015-10-02 Stromy i długi szlak z niesamowitymi widokami na otaczające góry i stawy. Warto zobaczyć! Jak wejść na Rysy od polskiej strony? Najlepszym punktem startowym na wycieczkę na Rysy jest schronisko nad Morskim Okiem, niestety bardzo oblegane. Ja, wybierając się na ten szczyt, nocowałam w schronisku w Dolinie Roztoki. Zadzwoniłam dwa dni wcześniej i wciąż mieli wolne miejsca na noc z niedzieli na poniedziałek. Wyruszyłam na szlak o 5 rano, bo na popołudnie zapowiadali burze. Z lekką obawą, czy nie natrafię na jakiegoś niedźwiedzia przeszłam ze schroniska krótką ścieżką do szlaku prowadzącego nad Morskie Oko. To dosyć nudny szlak. 6 km (z parkingu w Palenicy Białczańskiej 9 km) szerokiego asfaltu, głównie w lesie. Można go pokonać bryczką konną, ale ja nie miałabym sumienia męczyć tych zwierząt. Poza tym w góry się jeździ, żeby po nich chodzić ;) Szlak zaczyna się robić ciekawy po dojściu nad Morskie Oko. Ten największy staw w Tatrach jest zawsze pełny turystów. Poza wczesnymi godzinami ;) O 7 rano miałam okazję zobaczyć jego piękno w spokoju i pustce. Dalej szlak prowadzi do Czarnego Stawu pod Rysami, gdzie z Morskiego Oka można dotrzeć w ok. 1 godzinę. Później zobaczysz niesamowity widok z góry na oba stawy. Przy Czarnym Stawie zaczyna się najbardziej wymagająca część szlaku. Z tego miejsca są na szczyt ok. 3 km odległości i 900 m przewyższenia, więc dosyć stromo. Ja byłam tam na początku lipca i miejscami wciąż leżał śnieg, ale sprzęt zimowy nie był potrzebny. Większość szlaku to wąska ścieżka z kamieni. Na wysokości ok. 2200 m zaczyna się najbardziej trudny fragment, ubezpieczony łańcuchami. Jeśli nie masz doświadczenia na takich szlakach albo masz lęk wysokości, pewnie przysporzy ci on sporo trudności i stresu. Nie jest to jednak najtrudniejszy szlak w Tatrach. Jeśli chcesz zdobyć doświadczenie w chodzeniu po szlakach ubezpieczonych łańcuchami, to myślę, że możesz zacząć właśnie od Rysów. Żałuję, że nie mam zdjęć, żeby pokazać, jak wygląda ten fragment szlaku, ale byłam zbyt zmęczona, żeby je robić… Bolała mnie głowa, miałam nudności i byłam tak słaba, że musiałam się zatrzymywać co kilka kroków. Co chwilę ktoś mnie wyprzedzał, a ja się zastanawiałam, czy szybciej zwymiotuję czy zemdleję. I czy to jest choroba wysokościowa, czy mam po prostu za słabą kondycję, albo może za mało wypiłam albo za mało zjadłam…? Nigdy wcześniej nie czułam się tak podczas wędrówek po górach. Na szczęście nie zanosiło się na burzę, więc miałam czas iść powoli. W końcu, ok. 12, dotarłam na szczyt. Ludzi było sporo, mimo że chciałam uniknąć tłumów, dlatego wybrałam się tam poza weekendem. Spędziłam pół godziny na szczycie, odpoczęłam, zjadłam, napiłam się i wciąż było mi niedobrze. Musiała to być więc choroba wysokościowa. Byłam zaskoczona reakcją mojego organizmu, bo przecież 2500 m to nie tak wysoko… Poczułam się lepiej, kiedy zeszłam ok. 200 m a na wysokości ok. 2000 m wszystkie objawy odeszły. Zakończyłam wycieczkę w Palenicy, całość zajęła mi 14 godzin i była to jedna z moich najbardziej wyczerpujących wycieczek po górach. Jak wejść na Rysy od słowackiej strony? Wejście od słowackiej strony jest technicznie znacznie łatwiejsze. Na jednym krótkim fragmencie ubezpieczonym łańcuchami niedawno zostały zamontowane schody, więc teraz praktycznie nie ma tam trudności. Oczywiście spaść i tak można, ale jeśli nie kręcą cię łańcuchy i ekspozycja, a chcesz na własne oczy zobaczyć jak świetne są widoki ze szczytu Rysów, to polecam wybrać się od tej strony. Przenocować można w schronisku nad Popradzkim Stawem, skąd na szczyt są ok. 3,5 godziny albo w schronisku pod Rysami, zaledwie 1h od szczytu. Rekomenduję pierwszą opcję, chyba że nie przeszkadza ci brak łazienki. Jeśli masz dobrą kondycję, to możesz też wyruszyć ze Szczyrbskiego Plesa. Idąc od słowackiej strony warto też pamiętać o ubezpieczeniu od akcji ratowniczych i o tym, że od listopada do połowy czerwca szlak jest oficjalnie zamknięty. Poniżej pare zdjęć ze szlaku od polskiej strony. Od słowackiej akurat szłam w chmurach i deszczu, więc nie mam nic ładnego do pokazania :( Może cię też zainteresować Rysy, a właściwie ich środkowy wierzchołek są najwyższym szczytem Polski. Licząca 2499 m (obecnie istnieje kilka różnych wersji pomiarów wahających się 2498,5 do 2500 m kulminacja znajduje się na granicy Polski i Słowacji. Wejście na szczyt możliwe jest zarówno od północy, znad Morskiego Oka, jak i od południa ze Szczybskiego w Tatrach Masyw Rysów ma trzy wierzchołki. Najwyższy z nich, liczący 2501 m znajduje się po stronie słowackiej. Poza granicami Polski wznosi się też najniższy z nich. Na granicy leży wierzchołek pośredni, który jest jednocześnie najczęściej odwiedzanym, ze względu na wchodzących tu wielu polskich szczyt Polski jest bez wątpienia sporym wyzwaniem dla osób, które chcą go zdobyć. Choć w warunkach letnich do jego pokonania niepotrzebne są umiejętności wspinaczkowe to droga na szczyt jest eksponowana, a w wielu miejscach zabezpieczają ją łańcuchy. Szlak jest też wymagający kondycyjnie, a wejście z Morskiego Oka i powrót w to samo miejsce zajmują około 7 h. Do tego w sezonie na szlaku należy się spodziewać bardzo wielu turystów i poruszanie się jest utrudnione. Szlak prowadzący na Rysy jest dwukierunkowy i wychodzący muszą się tu mijać ze schodzącymi. Rysy zostały zdobyte po raz pierwszy w 1840 r., a w warunkach zimowych w 1884 r. Jest to miejsce, na której dochodzi do wielu wypadków, a wejście od strony polskiej w całej historii turystyki w Tatrach pochłonęło już ponad 50 ofiar śmiertelnych. Dlatego wybierając się na Rysy trzeba koniecznie sprawdzić prognozy i panujące warunki oraz bezwzględnie trzymać się szlaku i zachować ogromną ostrożność. Zimowe wejście na Rysy wymaga posiadania raków, czekana, kasku oraz umiejętności posługiwania się szczyt od strony polskiej prowadzi szlak czerwony spod schroniska nad Morskim Okiem. Wejście zajmuje około 4 h. Powrót tą samą drogą trwa około 3 h. Należy pamiętać, że aby zanocować w schronisku nad Morskim Okiem trzeba wcześniej zrobić rezerwację. Jest to bardzo oblegane miejsce i przychodząc bez rezerwacji można się spotkać z brakiem miejsc. Alternatywą może być nocowanie w schronisku Roztoka (także warto zrobić rezerwację), ale trzeba się wtedy liczyć z dłuższym podejściem i zejściem. Na Rysy można też wejść od strony słowackiej ze Szczyrbskiego Plesa, najpierw szlakiem czerwonym lub niebieskim do Popradzkiego Plesa, a następnie czerwonym na szczyt. Trasa na szczyt to około 5 h wędrówki. Na wysokości 2250 m po stronie słowackiej znajduje się czynne od czerwca do października Schronisko Chata pod Rysami nazywana też Chatą pod Wagą. Dzięki niemu zdobywanie Rysów można rozłożyć na 2 dni i wejść na szczyt np. na wschód lub zachód słońca. Schronisko ma niewiele miejsc i cieszy się ogromnym zainteresowaniem więc rezerwacja miejsc jest tu koniecznością. Szlak od strony słowackiej jest zamknięty od do Tatry - pogoda dzisiaj ( Warunki: Żabi Mnich, Mały Kozi Wierch, Świnica Prognoza pogody w Tatrach na dzisiaj. Sprawdź warunki pogodowe: Niżnie Rysy, Mnich, Mały Kozi Wierch, Wołowiec, Zadni Mnich, Kozi Wierch, Kościelec, Świnica,... 3 sierpnia 2022, 12:04 Pogoda na Rysach dzisiaj ( i w kolejnych dniach. Tatry - temperatura, opady - warunki Prognoza pogody na Rysach na dzisiaj. Sprawdź, jakie warunki pogodowe będą i w kolejnych dniach. W środę temperatura na Rysach (Tatry) ma wynieść 8 °C. Z... 3 sierpnia 2022, 12:04 Niżnie Rysy - pogoda dzisiaj ( Warunki w górach (Tatry) Prognoza pogody na Niżnich Rysach na dzisiaj. Sprawdź, jakie warunki pogodowe będą i w kolejnych dniach. W środę temperatura na Niżnich Rysach (Tatry) ma... 3 sierpnia 2022, 12:03 Prasówka - wydarzenia dnia, podsumowanie z wczoraj - sprawdź, czy nie minęło Cię nic ważnego Przygotowaliśmy dla Ciebie poranną prasówkę. Zobacz artykuły, które nasi czytelnicy czytali najchętniej wczoraj, Sprawdź, czy nie minęło Cię nic ważnego.... 3 sierpnia 2022, 5:45 Rysy. Wyprawa na najwyższą polską górę przez najwyżej położone schronisko w Tatrach! Zapraszamy do wspinaczki Dla wielbicieli górskich wypraw niewątpliwie jednym z najważniejszych szczytów do zdobycia są Rysy – najwyższa polska góra leżąca na granicy ze Słowacją.... 2 sierpnia 2022, 22:16 Nie chcą być liderami, mogą zmieniać pracę nawet co dwa lata. Tak będzie wyglądała kariera obecnych studentów. Raport Inkubatora UW Pokolenie Z częściowo wkracza już na rynek pracy. Wiele z tych osób jest obecnie studentami, którzy dopiero programują swoją ścieżkę edukacyjno-zawodową. Jak... 2 sierpnia 2022, 13:47 Choć na Rysach byłem już nieraz, zawsze wchodziłem tam od polskiej strony. Nie jest to jednak jedyna trasa prowadząca na szczyt. Na najwyższą górę Rzeczpospolitej wiedzie również szlak ze Słowacji. Krótszy i łatwiejszy technicznie, co jednak nie znaczy, że mniej ciekawy. Tak właściwie, to jeszcze parę dni wcześniej, w ogóle nie miałem tej wycieczki w planach. Owszem, były jakieś rozmowy o wypadzie w Tatry, i to nawet nieco ambitniejszym wypadzie, ale niepewne prognozy pogody zniechęcały do wybierania się na trudniejsze trasy. Do połowy soboty miało być jednak dość ładnie, więc szkoda było zupełnie rezygnować z wyjazdu. Razem ze znajomym postanowiliśmy więc wybrać się na najwyższy szczyt Polski, tyle że łatwiejszym szlakiem od strony Szczyrbskiego Jeziora. Do ekipy dobraliśmy jeszcze jedną osobę z grupy na Facebooku poświęconej wspólnym wypadom w Tatry. Rysy – informacje praktyczne Rysy to najwyższy szczyt w Tatrach, na który można dostać się szlakiem turystycznym. Mierzy 2503 metry jednak w Polsce często pojawia się również wartość 2499 metrów. Powód? U nas leży tylko jeden z trzech wierzchołków góry. Najwyższy w całości przypadł Słowakom. Na Rysy można dostać się dwoma drogami: od strony polskiej, szlakiem znad Morskiego Oka lub wersją słowacką, od Popradzkiego Stawu. Planując swoją wycieczkę, dobrze jest się z nimi lepiej zapoznać, ponieważ różnice pomiędzy tymi trasami są dość znaczne. Pierwsza uchodzi za trudną i przede wszystkim długą. Startując z Palenicy Białczańskiej i wracając w to samo miejsce, będzie trzeba pokonać około 1900 metrów przewyższenia i być w trasie przez większość dnia (serwis mapa-turystyczna wylicza to na 11:40h marszu). Nie bez znaczenia są również trudności techniczne (spora część podejścia nad Bulą pod Rysami jest ubezpieczona łańcuchami) oraz spora ekspozycja w okolicach szczytu. Polski szlak na Rysy jest jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc przez ratowników TOPR-u oraz niestety takim, który co roku pochłania kolejne ofiary. Czyli mówiąc krótko: szlak trudny i raczej wyłącznie dla zaawansowanych turystów w dobrej kondycji fizycznej. Słowacka wersja jest dużo łatwiejsza. Owszem, też są trudności, można się powspinać po łańcuchach i drabinkach, a pod szczytem jest stromo, ale suma tych wszystkich wyzwań jest dużo mniejsza niż na polskim szlaku. Nie trzeba również mieć aż tak dobrej formy. Wycieczka z Szczyrbskiego Jeziora (tam i z powrotem) będzie o jakieś 3 godziny krótsza i mająca ponad pół kilometra mniej przewyższeń do pokonania. Pisząc tu o wejściu od Szczyrbskiego Jeziora nie mam na myśli jednej, konkretnej trasy. Zanim bowiem rozpocznie się główne podejście, trzeba dostać się nad Popradzki Staw, a to można zrobić na aż 3 sposoby: szlakiem czerwonym (Magistrala Tatrzańska) zaczynającym się w centrum miejscowości,kombinacją szlaku czerwonego i zielonego – start w tym samym miejscu,niebieskim szlakiem zaczynającym się na północny-wschód od centrum. Trudność każdego z wariantów jest podobna. Pierwsze dwa są trochę dłuższe, jednak mają też mniej przewyższeń. Niebieski wyróżnia się również w całości asfaltową nawierzchnią, po której od czasu do czasu coś dojeżdża do schroniska nad stawem. Chcąc zaparkować przy szlaku, trzeba będzie liczyć się z opłatą w wysokości 5 – 6 euro. Jeśli ktoś chce zaoszczędzić, prawdopodobnie da radę to zrobić, jednak będzie musiał zostawić samochód przed wjazdem do miejscowości oraz podejść parę kilometrów na początek szlaku. Wybierając się na Rysy od słowackiej strony, warto również pamiętać o wykupieniu polisy ubezpieczeniowej. Koszt jest niewielki (da się dostać nawet poniżej 1 euro), a może nam to zaoszczędzić sporo pieniędzy w przypadku ewentualnej akcji ratunkowej. Te są bowiem na Słowacji odpłatne. Darmowy jest natomiast wstęp na teren parku narodowego. Wejście na Rysy od Słowacji – relacja Dojazd do Szczyrbskiego Jeziora Tym razem budzik dzwoni już o 2:20. Chcemy być na szlaku możliwie szybko, ze względu na lepszą pogodę w pierwszej części dnia oraz dużą popularność szczytu. Pakuję plecak, wciskam w siebie ze dwie kromki chleba i wychodzę z mieszkania, udając w umówione miejsce. Parę minut później podjeżdża kolega i razem jedziemy po jeszcze jednego członka ekipy. Później kierujemy się już w stronę Słowacji. Najpierw jedziemy Zakopianką do Nowego Targu, tam skręcamy na Jurgów i przekraczamy granicę. Pokonujemy kawałek drogą numer 66, po czym skręcamy w 537-mkę i zaczynamy objazd Tatr. W ten sposób jedziemy niemal do Szczyrbskiego Jeziora. Niemal, bo tym razem nad Popradzki Staw postanawiamy przejść się nieco innym szlakiem, więc skręcamy na północ jakiś kilometr przez głównym wjazdem do miejscowości. Docieramy do końca drogi i tam parkujemy samochód. Jest około 5:50, a o tej porze jeszcze nikt nie pobiera opłat. Zostawiamy więc auto, wiedząc, że później ktoś i tak upomni się o należne pieniądze. Aha, nie jesteśmy tu sami. Mimo dość wczesnej pory, wzdłuż drogi zaparkowanych jest już mnóstwo pojazdów, z których znaczna część posiada polskie tablice rejestracyjne. Niebieskim szlakiem przez Doliną Mięguszowiecką Początek szlaku odnajdujemy bez problemów. Stojąca przy drodze tabliczka głosi, że na Rysy stąd idzie się 4 godziny i 20 minut. To znacznie szybciej niż wersja z Palenicy. Początek wygląda jednak znajomo. Niebieski szlak nad Popradzki Staw to w rzeczywistością niezbyt szeroka, asfaltowa droga. Czyli jak nasz słynny szlak nad Morskie Oko, z tym, że tutaj po twardym idzie się tylko 4,1 km, a więc ponad dwukrotnie mniej. No i widoki są nieco ładniejsze, bo mniej jest lasu, a w otwartym terenie świetnie widać dominujące nad okolicą szczyty. Asfaltowa droga w stronę Popradzkiego Stawu. Całkiem przyjemny spacer wśród kwitnącej wierzbówki i z widokiem na imponujące szczyty Tatr Wysokich. Poranek jest chłodny, więc tych kilka lekkich podejść, które musimy zaliczyć po drodze jest dobrą okazją, by nieco się rozgrzać. Generalnie jednak droga jest łatwa i nie powinna nikomu sprawić trudności. O jej popularności przekonamy się zresztą w drodze powrotnej. Każdy z nas idzie tędy po raz pierwszy, więc te lekko ponad 4 kilometry się nie dłużą. W pewnej chwili, pomiędzy drzewami widzimy już taflę Popradzkiego Stawu. Nie schodzimy jednak ani nad brzeg, ani do schroniska. Byliśmy tam całkiem niedawno przy okazji wyjazdu na Koprowy Wierch, więc teraz już nas nie ciągnie. Na skrzyżowaniu z czerwonym szlakiem (Magistralą Tatrzańską) nie schodzimy więc w dół, lecz odbijamy w lewo i zaczynamy kolejny etap wycieczki. Tu nie ma już asfaltu. Zaczyna się typowo leśny teren, z kamieniami, korzeniami i od czasu do czasu również odrobiną błota. Ten odcinek też znamy już z poprzedniej wycieczki, więc znika efekt zaskoczenia i czających się za każdym zakrętem nowości. Wiemy, że po chwili przejścia wśród drzew, roślinność zacznie się przerzedzać, a nad coraz niższymi krzewami kosodrzewiny dominować będzie piramida Wołowca Mięguszowieckiego. Choć akurat ten ostatni zawsze fajnie się prezentuje, więc witamy go z nieskrywanym entuzjazmem, po raz wtóry zastanawiając, jaką drogą dałoby się tam dostać. Idziemy jeszcze kawałek i docieramy do kładki nad Żabim Potokiem. Przekraczamy strumień i po około 100 metrach jesteśmy na rozdrożu szlaków: w lewo na Koprowy Wierch, w prawo na Rysy. Droga przez Dolinę Mięguszowiecką. U góry, po lewej stronie ciekawa piramida Wołowca Mięguszowieckiego. Podejście do Chaty pod Rysami Skręcamy i rozstajemy się ze znaną trasą. Teraz znów wszystko będzie nowe, przynajmniej do czasu wejścia na wierzchołek. Teoretycznie, powinniśmy być tam za 2:45h. Schronisko jest nieco bliżej – by tam dojść, będziemy potrzebować około 2 godzin. Chwilę po skręcie w szlak na Rysy. Nachylenie ścieżki niemal od razu lekko wzrasta. Powoli opuszczamy dno doliny i wchodzimy w jej boczne odgałęzienie, noszące nazwę Żabiej Doliny Mięguszowieckiej. Ponownie przecinamy Żabi Potok, mając okazję do podziwiania niewielkiego wodospadu po lewej stronie. Później zaczynamy piąć się zakosami po zboczu. Widoki z minuty na minutę robią się coraz ciekawsze. Szybko zmienia się również roślinność. O kosodrzewinę już trudniej, zostają tylko pojedyncze kępy trawy, która zresztą też wkrótce ustąpi skale. Po wejściu do Żabiej Doliny teren robi się dość surowy. Chwilowo jest również nieco łatwiej, bo ścieżka przy brzegu Wielkiego Żabiego Stawu ma niewielkie nachylenie. Na szlaku, co jakiś czas mijamy tak znanych nosiczów. To tatrzańscy tragarze, którzy na własnych plecach wnoszą wyposażenie do trudno dostępnych schronisk. Niektórzy mają ze sobą naprawdę mnóstwo rzeczy. Zapytaliśmy jednego z bardziej obładowanych o wagę bagażu. Odpowiedź brzmiąca 85 kilogramów niewątpliwie budzi szacunek. Dla tych ludzi jest to normalna praca, jednak jeśli ktoś sam chce się w takiego tragarza „pobawić”, to przy skręcie z asfaltu nad Popradzkim Stawem leżą gotowe zestawy, które można zabrać i samemu zanieść do Chaty pod Rysami. Ważą oczywiście dużo mniej (kilka – kilkanaście kilogramów), choć i forma zapłaty jest tu skromniejsza. Kto wniesie ładunek, może liczyć na darmową herbatę, a przy okazji również respekt ludzi na szlaku. Tatrzańscy nosicze w drodze do Chaty pod Rysami. Wielki Żabi Staw Mięguszowiecki. Nad nim, w prawej części zdjęcia, możemy podziwiać (od lewej): Wołową Turnię, Żabią Turnię Mięguszowiecką oraz Żabiego Konia. Po minięciu stawu, idziemy jeszcze kawałek prosto, a później mierzymy się z kolną porcją zakosów. Teraz jednak teren jest bardziej kruchy i o większym nachyleniu. Dalej mamy jedną z największych atrakcji tego szlaku. Krótki, choć bogato ubezpieczony żelastwem odcinek o umiarkowanej trudności. Najpierw parę łańcuchów, później drabinki na przemian z szerokimi, metalowymi podestami, a na koniec jeszcze jeden fragment z łańcuchami. Ta wersja sztucznych ułatwień jest tu od niedawna. Schodki zamontowano w 2016 roku i od tego czasu budzą sporo kontrowersji. Pojawiają się głosy, że Słowacy przesadzili, jednak sam widzę co najmniej dwie zalety takiego rozwiązania. Pierwsza dotyczy tragarzy, dla których na pewno jest to spore ułatwienie, a druga to pomoc w rozładowaniu zatorów, które lubią tworzyć się na tym szlaku w godzinach szczytu. Ja w sumie i tak staram się z tych wszystkich ułatwień nie korzystać. Tutaj spokojnie, bez narażania się na zbędne niebezpieczeństwo, można było wchodzić trzymając się wyłącznie skały (lub nawet nie trzymając niczego na ostatnim fragmencie łańcuchów), więc tak też zrobiłem. Pierwsza z metalowych drabinek. Dalej można iść po metalowych schodach lub nieco niżej, odcinkiem z łańcuchami. Kolejne ujęcie fragmentu ze sztucznymi ułatwieniami. Ostatni odcinek z łańcuchami jest łatwy i w sumie większość ludzi już ich tam nie używa. Mając za sobą ten ciekawy, prawdopodobnie najtrudniejszy na całej trasie fragment, ruszamy dalej w kierunku schroniska. Stąd nie jest już daleko. Skręcamy lekko w lewo i kamiennym chodnikiem ruszamy w górę dolinki. Nachylenie szlaku wzrasta, co trochę spowalnia marsz, jednak wciąż idzie się całkiem dobrze. A przynajmniej mi, bo jak się okazuje chwilę później, chłopaki chcą zrobić sobie przerwę. No nic, dziś mamy tu demokrację, więc siadam na jakimś większym, w miarę płaskim kamolcu i delektuję wczorajszymi kanapkami. Pozostali też wyciągają prowiant i ładują kalorie na dalszą wędrówkę. Parę minut później znów jesteśmy w drodze. Kamienistym podejściem mozolnie zdobywamy kolejne metry aż w końcu dochodzimy do wypłaszczenia, na którym zlokalizowano najwyżej położone w Tatrach schronisko. Końcówka podejścia do Chaty pod Rysami. Wolne Królestwo Rysów – witajcie! Chata pod Rysami – najwyżej położone schronisko w Tatrach (2250 metrów Do budynku nie wchodzimy. Chcemy jednak zobaczyć inną tutejszą atrakcję: stojący tuż nad przepaścią… wychodek. Ta słynna, przyozdobiona kolorowymi rysunkami konstrukcja, od strony urwiska posiada również przeźroczystą szybę. Widoki niezapomniane! Kolorowy wychodek w pobliżu Chary po Rysami. Żeby było zabawniej, od schroniska wytyczono tu szlak oznaczony kolorem brąowym. To jednak nie koniec przykładów humoru naszych południowych sąsiadów. Przy tarasie schroniska oparty jest miejski rower, przed wejściem urządzono przystanek komunikacji publicznej, a na dalszej trasie obowiązuje zakaz chodzenia w szpilkach. Przystanek autobusowy pod schroniskiem. Jest nawet rozkład jazdy. Na wysokogórski szlak tylko w odpowiednim obuwiu! Miejsce jest bardzo sympatyczne i pełne takich smaczków. Pewnie i tak nie odkryliśmy wszystkich. Nie będziemy jednak przeznaczać więcej czasu na poszukiwania. Widząc dużą liczbę ludzi zmierzających w stronę położonego 250 metrów wyżej szczytu, kończymy przerwę i ruszamy dalej. Wejście na Rysy Następnym etapem wędrówki jest dotarcie na przełęcz Waga. To nie będzie długa droga. Właściwie, widać ją niemal w całości na zdjęciu wklejonym powyżej. Nie jest zbyt wygodna, bo kamienie są różnej wielkości i nie zawsze równo ułożone, ale i tak nie sprawia nam większych problemów. Po kilkunastu minutach docieramy na szeroką przełęcz położoną pomiędzy masywami Rysów i Wysokiej. W kierunku wschodnim otwiera się rewelacyjny widok na wiele tatrzańskich kolosów, z których niejeden przekracza 2500 metrów. Widok z przełęczy Waga na wschód. Dostrzec można między innymi Lodowy Szczyt (na środku, wygląda na najwyższy), Łomnicę (piramida nieco po prawej), czy Małą Wysoką (wierzchołek najbardziej po prawej stronie). Na przełęczy skręcamy w lewo i kontynuujemy podejście po umiarkowanie nachylonym terenie. Stąd widać już szczyt, choć mamy do niego jeszcze około pół godziny marszu. Podejście na Rysy od strony przełęczy Waga. Po zakończeniu podejścia, ścieżka kieruje nas na zachodnie zbocze masywu. Najpierw musimy zejść kilka metrów po skalnym progu (koniecznie użycie rąk), a następnie wędrujemy kawałek w lekko eksponowanym terenie. Ścieżka jest tu szeroka, ale trzeba uważać, bo zjazd zboczem po lewej stronie na pewno nie byłby przyjemny. Szlak cały czas oznaczony jest wyraźnymi, czerwonymi symbolami. Przy dobrej widoczności, raczej ciężko byłoby zabłądzić. Lekko eksponowane przejście wzdłuż zachodniego zbocza Rysów. Przez chwilę było dość płasko, jednak ten etap dobiega końca. Szlak lekko skręca w prawo i wystrzeliwuje do góry. Do szczytu już naprawdę niedaleko, jednak ten końcowy odcinek pewnie trochę nas zmęczy. Trudno nie jest, ale dość często trzeba używać rąk. Zdarzają się też luźne kamienie, a po opadach wystąpi ryzyko poślizgnięcia. Ten fragment pokonujemy więc powoli, uważając również na konieczność mijania się ze schodzącymi turystami. Ostatnie podejście na szczyt Rysów. Po chwili wspinaczki docieramy do rozdroża, skąd możemy iść albo w lewo, na polski wierzchołek, albo na główny szczyt, leżący na Słowacji. O dziwo, ogromna większość turystów (nie tylko z Polski!) siedzi na tym pierwszym, na drugi nawet nie zaglądając. Skręcamy w lewo, mając plan, by wejść tym tylko „na zaliczenie”, natomiast dłuższą przerwę urządzić sobie po słowackiej stronie. Tłum na polskim wierzchołku Rysów. W tle nieźle widać Mięguszowieckie Szczyty (po lewej) oraz Orlą Perć (prawa strona). Na wierzchołku Słowackim o wiele mniej ludzi. Za szczytem, po lewej stronie świetnie prezentuje się Gerlach, a po prawej Wysoka. Po polskiej stronie fajnie widać również sąsiednie Niżnie Rysy. Siedząc na szczycie wspominam swoje zimowe wejście tutaj. Jakże inne były warunki, trudności oraz atmosfera na szczycie. Dziś jest tłoczno i gwarno, a ludzie wręcz przepychają się by zrobić sobie zdjęcia w co ciekawszych miejscach. Chyba jednak zimą było fajniej, choć i to wejście dało mi wiele satysfakcji. Warunki na szczycie mamy doskonałe. Nie za ciepło, z umiarkowanym wiatrem i bardzo dobrą widocznością. Praktycznie żaden z okolicznych szczytów nie jest przesłonięty chmurami, więc możemy delektować się kompletną panoramą. Ta może nie jest najlepszą ze wszystkich dostępnych w Tatrach, ale i tak potrafi zrobić wrażenie, szczególnie, gdy spojrzy się na południowy – wschód. Siedzimy wciśnięci pomiędzy kamienie i przechodzących obok nas ludzi. Jemy, uzupełniamy płyny, delektujemy się krajobrazem i… planujemy kolejne wejścia. Bo z Rysów świetnie widać parę innych górek, które mogłyby stanowić atrakcyjny cel nieco ambitniejszej, tatrzańskiej wycieczki na pograniczu trekkingu i wspinaczki. Zejście i powrót do domu Na szczycie spędzamy około 40 minut. Ja mógłbym siedzieć jeszcze drugie tyle, ale chłopaki chcą schodzić, więc znów działa demokracja i postanawiamy wracać. Początek drogi w dół to ponownie stromy fragment, gdzie trzeba sobie trochę pomagać rękami i uważać na innych. Na szczęście, jest tu dość szeroko, więc przy dobrej woli z obu stron wyminięcia przebiegają całkiem sprawnie. Po paru minutach stromizna się kończy i jestem na płaskim przejściu wzdłuż zachodniego zbocza. Ruszam w stronę skalnego progu, jednak po drodze zatrzymuję się, by ściągnąć dodatkową odzież, ubraną do ochrony przed wiatrem na szczycie. Teraz jest mi ciepło, a ponieważ zbliża się południe, będzie tylko gorzej. Na dole pewnie panuje już niezły skwar. Chwila względnie płaskiego, choć wcale nie banalnego terenu. Idę dalej, wspinam na kilkumetrowy próg, a następnie zaczynam zejście na przełęcz Waga. W dół idzie się o wiele przyjemniej, a przed sobą mam fantastyczny widok na masyw Wysokiej. Wspomniany już kilkukrotnie próg skalny. Zejście na przełęcz Waga z rewelacyjnym widokiem na Wysoką. Na przełęczy skręcamy w prawo i obieramy kurs na Chatę pod Rysami. Ten fragment jest krótki, więc już po około 10 minutach wygrzewamy się na ławce pod schroniskiem, czekając na jednego z kolegów, który został nieco w tyle. Powrót pod schronisko. W lewej części zdjęcia góruje Wielka Kopa Popradzka Po chwili przerwy ruszamy dalej, opuszczając, jak głosi tabliczka, Wolne Królestwo Rysów i kierując w stronę Żabiej Doliny Mięguszowieckiej. Przez jakiś czas idziemy kamienistym chodnikiem z niezłym widokiem na Żabie Stawy, by w końcu dotrzeć do jednego z moich ulubionych odcinków na tej trasie – krótkiego fragmentu ze sztucznymi ułatwieniami. I tu przeżywam lekki szok, bo widzę, że kolejka z ludzi chcących się dostać na łańcuchy ma dobre 100 metrów! Owszem, znam te widoki z internetowych zdjęć, jednak jako osoba zawsze starająca się być wcześnie na szlaku, na żywo taki zator widzę po raz pierwszy. Na szczęście, my nie będziemy w nim stać. Wchodzący idą jedną stroną przy starych łańcuchach, a dla wracających ze szczytu dostępną są te śmieszne schodki i pochyle drabinki. Schodzenie jest więc dość płynne, a miejsca, gdzie trzeba sobie ustępować pierwszeństwa zdarzają się sporadycznie. Początek łańcuchów w drodze powrotnej – tu jeszcze jest spokój. Jednak kilkadziesiąt metrów dalej widzimy już niezły zator na szlaku. Niżej czeka nas trochę zakosów po zboczach Żabiej Doliny, później spokojny przemarsz nad brzegiem Wielkiego Żabiego Stawu i w końcu kolejne zygzaki na dno Doliny Mięguszowieckiej. Przejście przy Żabich Stawach. Kolejne etapy nie są już szczególnie ciekawe. Przy Żabim Potoku kończy się czerwony szlak i po znakowanej na niebiesko trasie ruszamy w stronę Popradzkiego Stawu. Ścieżka jest łatwa, choć teraz wędrówka już trochę się dłuży. Po około 20-30 minutach drogi wśród gęstniejącej roślinności docieramy do asfaltu. Tym razem również odpuszczamy wizytę nad taflą Popradzkiego Stawu i od razu ruszamy w stronę parkingu. Teraz mamy okazję potwierdzić, że droga nad Popradzki Staw istotnie zasługuje na porównanie z naszym rodzimym szlakiem w stronę Morskiego Oka. Na trasie jest masa ludzi, często w ogóle nie zainteresowanych wejściami powyżej jeziora. Sporo osób pcha dziecięce wózki. Jest głośno i szczerze mówić, niezbyt przyjemnie. Brakuje tylko konnych dorożek, ale dla równowagi, zamiast nich dopuszczono tu ruch rowerów. W drodze znad Popradzkiego Stawu w stronę parkingów. Wycieczkę kończymy parę minut po 14-stej, więc finalnie zeszło nam coś koło 8:20h. Czas całkiem zgodny ze szlakowym, choć my wliczyliśmy w to dobre 1,5 godziny przerw. Zabieramy zza szyby kartkę od parkingowego i kierujemy w stronę wyjazdu. Chwilę później ktoś nas zatrzymuje, upominając o należne 6 euro. Płacimy, jedziemy dalej. Po około kilometrze skręcamy w drogę 537 i tą samą trasą co rano kierujemy w stronę Krakowa. Podsumowanie Faktycznie, wejście na Rysy od Słowacji okazało się dużo łatwiejsze niż zdobycie tego szczytu polskim szlakiem. Trasa od Popradzkiego Stawu była krótsza, bezpieczniejsza i o wiele łatwiejsza technicznie. Po skończeniu wycieczki nie czułem się jakoś szczególnie zmęczony i spokojnie mógłbym jeszcze parę godzin połazić. Nie oznacza to jednak, że było nudno, czy czuję jakikolwiek niedosyt. Szlak jest bardzo ciekawy i moim zdaniem dość różnorodny. Podczas tej niedługiej wycieczki można zobaczyć sporo fajnych krajobrazów, zasmakować trochę trudności oraz oczywiście, zdobyć najwyższy, dostępny dla turystów szczyt Tatr. A więc, zdecydowanie warto. Trasę mogę śmiało polecić nawet średnio-zaawansowanym turystom. Wiem też, że masa ludzi ma spore ciśnienie, by jak najszybciej „zaliczyć Rysy”. Nierzadko, chcą to zrobić nawet podczas swojego pierwsze wypadu w Tatry. Nie sądzę, by było to rozsądne, jednak jeśli już ktoś koniecznie musi, to droga ze Słowacja na pewno będzie tą bezpieczniejszą, a przy tym wcale nie brzydszą. Mapa trasy:

szlak na rysy zdjęcia